Włoska sprawa w Polskim sądzie? Nic strasznego.
W ostatnich latach w sposób ciągły rośnie liczba transgranicznych transakcji kupna-sprzedaży. Ponieważ na terenie kraju, w którym przychodzi naszym klientom robić interesy może obowiązywać odmienne niż polskie prawo, często dochodzenie roszczeń na miejscu może być znacząco utrudnione. Każdy przedsiębiorca handlujący za granicą spotkał się z sytuacją, że przez wysokie koszty obsługi prawnej czy niezrozumiałe procedury został skutecznie zniechęcony do dochodzenia na drodze sądowej należności od zagranicznych kontrahentów.
Wielokrotnie spotkaliśmy się z tego typu problemami.
Naszym atutem, który dostrzegają klienci korzystający z windykacji międzynarodowej, jest wypracowana przez nas zdolność do aktywnej obsługi spraw zagranicznych zarówno na drodze polubownej jak i sądowej we wszystkich krajach gdzie prowadzimy aktywną windykację.
Ale czy zawsze spór sądowy z kontrahentem z zagranicy oznacza kosztowny proces poza naszymi granicami? Jak okazuje się – nie zawsze, co pokazuje poniższy przykład:
Zlecenie:
Polski klient zlecił nam odzyskanie 30 000 euro od swojego kontrahenta z Włoch.
Wstępne ustalenia:
Dłużnik – spółka akcyjna, odmówił zapłaty powołując się na złożoną wierzycielowi reklamację. Nasz klient uważał, że reklamacja nigdy do niego nie dotarła.
Okazało się, że w kontaktach z dłużnikiem nasz klient korzystał z pośrednictwa trzeciej firmy, która wysłane pocztą reklamacje odebrała, lecz niestety nie przekazała ich do klienta.
Po konsultacji z naszymi partnerami – prawnikami we Włoszech – okazało się, że dłużnik przekroczył wszelkie przewidziane przez prawo terminy na złożenie reklamacji, gdyż pomiędzy odbiorem towaru a złożeniem reklamacji upłynęło pół roku. Sprawa była więc do wygrania w sądzie.
Przeszkody / utrudnienia:
Koszty pozwania dłużnika we Włoszech jednak byłyby niewspółmiernie wysokie do dochodzonej należności. Samo złożenie pozwu kosztowałoby około 3000 euro. Dodatkowe koszty w przypadku sporu, który tutaj był pewny, miałyby przekroczyć kolejne 6000 euro. Do tego doszłyby koszty przejazdu świadków z Polski, noclegów, tłumaczeń, etc…
Pomysł na sprawę:
Ponieważ dłużnik sam organizował sobie transport towarów, które zamówił u naszego klienta, mogliśmy uznać, że miejsce do którego klient miał dostarczyć towar mieściło się w Polsce – w miejscu przekazania towarów do transportu.
Zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego I Rady (UE) NR 1215/2012 z dnia 12 grudnia 2012 r. w sprawie jurysdykcji i uznawania orzeczeń sądowych oraz ich wykonywania w sprawach cywilnych i handlowych, jurysdykcję w sprawach roszczeń wynikających ze sprzedaży ruchomości posiada państwo na terenie którego ruchomości te zgodnie z umową zostały, albo miały zostać dostarczone.
Proces sądowy:
Po złożeniu pozwu w Polsce prawnicy dłużnika podnieśli zarzut przedawnienia – pozew został złożony ponad 2 lata od terminu wymagalności faktur.
Jednak na gruncie przepisów Konwencji Nowojorskiej o przedawnieniu w międzynarodowej sprzedaży towarów, mogliśmy obronić 4-letni termin przedawnienia.
Finał:
Sąd wydał wyrok uwzględniający w całości nasze roszczenie.
Aby uniknąć apelacji i kolejnych miesięcy w zawieszeniu zawarliśmy z dłużnikiem ugodę na mocy której zapłacił w przeciągu kilku dni 43000 euro w zamian za umorzenie 3000 euro odsetek.
Efekt:
Kolejny zadowolony klient!